Odrestaurowane siedzisko od "Dzika 1"....
- Bartek B
- 9 lip 2018
- 2 minut(y) czytania
Niby szybka robota a zeszło prawie dwa tygodnie, bo wyskoczyło to, bo tamto, bo tu bo tam itd..... no kuzwa, faktycznie to była robota na 3 dni i w efekcie to tyle zeszło, no ale jak się jest ja Johny Deep lakiernictwa :D wszędzie rozchwytywany to ciężko z czasem :) Mniejsza z tym poniżej foty w jakim stanie siedzisko trafiło do mnie, oczywiście surowa blacharka tyle że spawy rozszlifowane......

Trzeba przyznać że blacharz co to robił spisał się wstawiając tą reparaturkę w środku, spawy jak spawy, ale ładnie wyprowadzony środkowy łuk do całego profilu... nie wiem czy ja bym tak umiał, stąd szacun dla niego i jego Rodziny ;) :D

Jak widać wyżej mozolny proces szpachlowania i wyprowadzania wszelkich nierówności czas start.... aby wszystko miało ręce i nogi należało wyrównać bryłę tzn, ranty które w najmniejszym stopniu nie przypominały ładnego, płynnego łuku,zginającego się niczym 20 wagonowe pendolino na naszych polskich szynach :P

Ranty to był pikuś w porównaniu do tych wszystkich dziurek i zaokrągleń wewnątrz, oczywiście podstawą była szpachlówka z włóknem szklanym, wypełniająca poszła w zasadzie na sam Finisch, cienko nawet nie na pół milimetra, tylko po to żeby zakryć i wyrównać wszystkie pory w tej z włóknem.

Jak to zwykłem gadać po naszymu... " jakie szyny, taka stacja....." albo prościej z gó*** cuda się nie zrobi dlatego trzeba zrobić sobie dobrą podstawę do dalszej pracy ( i w tym momencie otwieram browara :) ). To co widzicie na focie wyżej to już siedzisko w szpachli natryskowej, tak poszła szpryca... jedni powiedzą po co ? inni pochwalą, a jeszcze inni powiedzą że jak już było szpachlowane to i tak o d***pe potłuc bo popynka, posiada itd..... :P no cóż.... ja się tam nie wtrącam, robię jak sam się nauczyłem przez te 6 lat aktywnej pracy w tym fachu. Szpryca być musiała bo element trudny do wyprowadzenia to raz, dwa że nie uśmiechało mi się dawać na to po 5-6 warstw podkłądu tylko po to żeby zalać wszelkie kraterki i nierówności po szpachli co byłoby głupotą bo podkład szybko siada lub potrafi łatwo pękać gdy go za grubo.... Rozwiązaniem jest oczywiście szpryca, minus to taki że tracimy czas na ponowne wyprowadzenie tego ale za to mam pewność że nie siądzie klientowi gdy posadzi swoje dupsko w celu przejażdzki... :P

Formalnością na to wszystko był podkład epoksydowy i akrylowy, jedni powiedzą że źle bo epoksyd powinien być przed szpachlą, odpowiadam że z doświadczenia nie ma to dużej różnicy jeżeli ta szpachla ma dobrą przyczepność do blachy i najważniejsze... powierzchnia jest czysta bez korozji jak było w tym wypadku. Reszta to już sam lakier, oczywiście akryl, wylakierowane na 2 warstwy, od razu na szkło bez konieczności dalszej polerki.



Sam osobiście jestem średnio zadowolony z efektu, dla mnie mogłoby być lepiej jeszcze, jednak czas... czas goni nas, reszta już w rękach albo raczej w decyzji klienta... bo ręce to moje ;)
Comments